:(

Zdecydowałam się na ten związek chociaż od początku był on skazany na klęskę.Powstał On z braku akceptacji,miłości ,wsparcia,potrzeby bycia potrzebnym,chcicy oparcia w kimś.Dziś jest gorzej jak źle.Ale nie mam nawet w myśli rozstania.Jakoś trzeba to ciągnąć .Ciągnąć bo nie ma patologi tylko ta może zdecydować o rozstaniu.Czego mi brak w tym związku?
1)12 latka która skasowała męską część weseliska u ciotecznej siostry.Obtańczyłam wszystkich ,wyszalałam się że do dziś na wspomnienie tego weseliska mam uśmiech na twarzy.Spontaniczność,radość ,możliwość chociaż na chwilkę zapomnienia tego co rujnuje na co dzień .Tzw.zryw chwili.,
2)14 latka która w najbardziej przemyślany i brutalny sposób próbuje sobie odebrać życie.Samotność i potrzeba bycia kochanym i potrzebnym zaprowadziła 14- latkę na skraj załamania.
3) 18 latka która na własnym weselu jest sama i samotna ... ale wystarczy że podrywa się do tańca ze swoim świeżo poślubionym mężczyzną i w oczach pojawiają się ogromne łzy wzruszenia i spokojnej przyszłości rysującej się przed nią.
4) 20-kilkulatka której spokojna przyszłość zaświeciła w oczy i pognała dalej.Odpowiedzialność za siebie i dziecko.Ponoszenie ciężkich konsekwencji wczesnego macierzyństwa i małżeństwa.Zero stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa.Dzień i noc skrajna niepewność.Rozchwianie życia  na każdej płaszczyźnie.
5) 25+ Pojawia się On .Za nic nie pasuje do czegokolwiek.Ale jest.Hmm a jak On pięknie mówi.Jeszcze nie ma nic ale On rysuje kolorowe pejzaże przyszłości.Nareszcie kiedyś tam potrzeba bycia kochanym ,akceptowanym spełni się bo przecież On tak pięknie....Ciężar skomplikowanego życia który do tej pory dźwigała samotnie często upadając pod jego naporem teraz będzie mogła sprawiedliwie podzielić...I będzie lżej.

Teraz jest On i ja .JA przy nim nie jestem sobą...zabił moje człowieczeństwo...Po drodze był Robert (*) który uwielbiał żarty ,wystarczyło na siebie spojrzeć i oboje pękaliśmy ze śmiechu,nutella którą jedliśmy ze słoika na czas kto zje więcej i szybciej,szczere do bólu rozmowy kilkugodzinne absolutnie na każdy temat,tarmoszenie za włosy bez fochów,poszukiwania  kiedy nie pojawiłam się na umówionym spotkaniu...
Kolejno Adam...tragedia zbyt szybkiego zaufania.Bardzo krótka znajomość z bardzo długimi konsekwencjami.Z mojej strony sponton z jego do dziś nie wiem i nigdy się nie dowiem.
Kwadratura koła dziś jestem w tym samym miejscu co lata wstecz... za czuły gest ,za ciepłe słowo,za zrozumienie i pogłaskanie po głowie pójdę w ogień...bo serce nie idzie w parze z rozumem....

A On...już tydzień stosuje kary ... nie odzywa się ,nie nawiązuje kontaktu,nie je tego co przygotuje jestem zmęczona i bardzo samotna .... I nawet nie mam z kim potańczyć ...








1 komentarz:

Eurydyka pisze...

Znowu smutno...Każdy z nas ma bagaż wspomnień, doświadczeń. Mamy też własną wizję życia, związku. Ale nie jest kryształowo, nigdzie prawie. Coś tam uwiera, coś przeszkadza, porównujemy. Niepotrzebnie. ONI są po prostu inni. Jak inny jest drugi człowiek. Może więc nie warto roztrzącać, analizować. Oby było spokojnie, oby się dogadać. Bo życie nie jest wcale proste, mam 60 lat i ciągle coś jeszcze zdumiewa, i jeszcze zdarza się, że najchętniej palnęłabym chłopa w łeb. Ale po co ???