Wstaje

Podnoszę się ,lekko nieporadnie stawiam "pierwsze " kroczki jak małe dziecko które dopiero nabywa tę umiejętność.Po trzech tygodniach "leżenia" zaczynam raczkować .... leki przeciwbólowe wyczyściły mnie kończąc dzieła zniszczenia ....... osłabienie nie pozwala ani na głębszy oddech ani na dłuższy spacer.Bozia znów mnie przetestowała ale już odrobiłam część tej lekcji.Jeśli kiedyś znów upadnę z siła wodospadu muszę sobie na to pozwolić bez lęku...muszę pozwolić sobie utonąć ....... nie ma sensu wyrywanie i wypływanie na powierzchnie na siłe i z lęku że topie się ostatecznie....ta ostateczność jeszcze nie nastała.Dużo zbyt dużo kosztowało mnie wypływanie na powierzchnie ten lęk i te zmarnowane siły........ teraz czas posprzątać pole bitwy..wreszcie umyje sobie głowę ( tak wiem że to nie możliwe żeby nie móc się umyć ale jednak najprawdziwsze),zmyje obrzydliwie odpryśnięty od kilku dni lakier z paznokci..A na obiad zrobię makaron z truskawkami i śmietanka.... ....





4 komentarze:

Eurydyka pisze...

moja droga, życzę Ci samych truskawkowych pyszności. Bez ustanku.......

Promyczek pisze...

Tak rzadko bywam teraz z komentarzami, ale czas to skarb u mnie teraz odkąd zaczełam pracę.
Dużo siły Duszku Kochany :*:*

shy pisze...

Kochana Eurydyko dziękuję .Ale czy mając słodkości non stop znali byśmy ich smak??Pozdrawiam

shy pisze...

Promyczku ja też mało komentuje bo dyndam jak mucha w pajęczynie.... ale jeszcze trochę i wrócę.Dziękuję Promyczku....i pozdrawiam.