koniec i poczatek

Nie ma już nic.... wszystko prysło jak bańka mydlana... kilka lat marzeń planów ogromnej nadziei i wiary..... trzeba zmienić myślenie,oswoić się z nową sytuacją ,przyzwyczaić do psutych rąk i pustego serca..... trzeba spojrzeć prawdzie w oczy...... świat który budowałam ,świat w który wierzyłam wszystko runęło... nie ma rodziny ,domu,stabilizacji nie ma NIC ........ 


4 komentarze:

lorely pisze...

juz pod poprzednią notką nie wiedziałam co napisać.. mam wrażenie, że przelała się czara goryczy.. ale gdy coś się przeleje, zawsze jest jakaś szansa na wypogodzenie powierzchni w naczyniu..

Eurydyka pisze...

Nie podoba mi się to wszystko :(( Liczyłm,że Wasz związek umocniony sakramentem jest silny. Coś się dzieje, coś niedobrego. Duszku miły, może spróbujcie skorzystać z poradni małżeńskiej ? Może trzeba uchylić Twojemu mężowi kopułę, aby wlać do głowy pewną oczywistość ? Mocno tulę i życzę wytrwałości :)))))))

shy pisze...

Chylę czoło przed Tobą Lorely.... dokładnie to była o jedna kropla o jedno zdanie o jedna litera za dużo i pękło.....teraz uczę się żyć na nowo w starym zupełnie nowym i obcym świecie.... Tak jak tytuł posta mówi koniec i początek....

shy pisze...

Mnie nie podobało się od dawna Eurydyko ale uważałam oszukując siebie że kobieta po przejściach ,po rozwodzie po kryzysie ma prawo do tego by być szczęśliwą i kochaną .... by po prostu ułożyć sobie życie jeszcze raz.Ja jestem tylko umocniona sakramentem droga Eurydyko On niestety należy do ludzi zerowo % wiary.Teraz jak wszystko się rozwaliło mogę zacząć wszystko od nowa z czystym sumieniem bo przez lata zrobiłam absolutnie wszystko aby nauczyć się żyć z sobą ,z chorymi dziećmi...w poradni też byliśmy i cóż ja terapie kontynuuje bo psycholog stwierdziła że On na terapie się nie nadaje....nie wiem co jeszcze bo przeszliśmy już naprawdę wiele musiało by jeszcze się stać żeby jemu ta kopuła drgnęła chociaż trochę i żeby nie było to drgnięcie krótkotrwałe.